0
olajaw 17 kwietnia 2017 21:41
Image

Image

Po zwiedzeniu wszystkich zakamarków medresy udaliśmy się na zasłużony posiłek :) znaleźliśmy świetną knajpkę z pięknym widokiem na wieczorny Marrakesz (postaram się znaleźć namiar) i z obowiązkowymi gośćmi:
Image

Tajin, czyli niebo w gębie <3

Image

Image

Na koniec dnia - mimo że z pełnymi brzuchami - nie odmówiliśmy sobie kilku pysznych soków (nie tylko z pomarańczy, ale polecam też z granata - coś wspaniałego!) i niedużych smakołyków w postaci mięsnych szaszłyczków :D omnomnom :) A to wszystko oczywiście - gdzieżby indziej - na placu Jemma el Fna :)

Image

Image

Image

ImageDobra zagęszczam ruchy i piszę dalej ;)

Następnego dnia ruszamy w trasę, więc najpierw jedziemy odebrać auto z lotniska. Kilka słów o wynajmie.. po wielu, naprawdę wielu godzinach wyszukiwania aut (baby wybierają pierwszy raz auto na wynajem :P - nie wiem czy to był dobry pomysł, że to zadanie zostało przydzielone nam, śmiem szczerze wątpić :P ), zdecydowałyśmy się wziąć auto przez wypożyczalnię Prepaid Car Rental na Rentalcars.com. Za 7dni wynajmu, z 2 dodatkowymi kierowcami (240mad), pełnym ubezpieczeniem i oddaniem auta w innej lokalizacji (Fez lotnisko) zapłacilismy 183 funty (płatność w Ł, bo właścicielka karty siedzi w UK ;) ). Wybór padł na Hyundaia i20 (or similar ). No więc właśnie similar to np. taki :D :
Image

Tak tak, to auto nazywa się Renault Symbol i w sumie to wszystko miał symboliczne od opon, hamulców po kopa itd :P Obiecałam sobie, że już więcej na moje auto nie będę narzekać ;) Ogólnie sam wynajem nie był problemowy (generalnie łatwiej było zrobić zdjęcia tam gdzie nie ma rys/obtarć niż tam gdzie one są :P ), zeszło nam jednak trochę, bo poprosiliśmy o wymianę koła zapasowego (te w aucie miało flaka :lol: więc chyba w razie co by się nam nie przydało :P ).

Żeby wskoczyć na drogę N9 w stronę Warzazatu trochę musieliśmy się natrudzić, trzeba było jechać jakimiś objazdami, bo w naszym terminie w Marrakeszu odbywał się szczyt klimatyczny Cop22, więc wiele dróg z lotniska było pozamykanych :roll: No ale jakoś się udało..

No to jedziemy!
Image

A tu pan w trakcie jazdy ogarnia krowy:
Image

Najcięższy odcinek był oczywiście przez same góry - serpentyny, zjazdy, podjazdy, wąskie mijanki, aż szok, że nasz Symbol dał radę :shock: Niestety, ale był to również dość czasochłonny odcinek, ale w sumie plan został wykonany - dojechaliśmy do ksaru Ait ben Haddou, który zwiedziliśmy i dalej do Warzazatu na nocleg. A widoki po drodze wynagrodziły wszystko :)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wszyscy już o tym pisali, ale trudno nie wspomnieć o "specyfice" jazdy autem po Maroku :D Jest to przeżycie niezwykle emocjonujące, wręcz fascynujące, uruchamiające wszystkie zmysły i wymagające ogromnego skupienia i zaangażowania :lol:
Na drodze dzieje się wszystko - od spotkania zwierząt maści wszelakiej (psy, osiołki, wielbłądy) po tworzące się nagle kilka pasów jezdni, wyskakujące skutery/wozy/rowery itp. itd. Ogólnie jest ciężko :P Dodajmy do tego w większości kiepskiej jakości nawierzchnię, czyt. dziura na dziurze (na szczęście nie wszędzie), no ale jazda robi się mało przyjemna.
Ach no i zapomniałabym - jeszcze dwie rzeczy - przy okazji jazdy autem można niestety poznać mniej miłą stronę Marokańczyków, którzy próbują naciągnąć na wiele rzeczy. Nas próbowali zatrzymać dwa razy ci sami panowie stojący na poboczu z niby zepsutym autem, pierwszy raz stali i po prostu machali jakby potrzebowali pomocy, ale przejechaliśmy dalej, po czym za chwilę nas wyprzedzili, znów stanęli na poboczu, tym razem podnosząc maskę (wcześniej tego nie zrobili, więc musieli wyciągnąć większy kaliber ściemy) i znów na nas machali.. Ale ich poznaliśmy, więc tym bardziej się nie zatrzymaliśmy. Nie z nami te numery 8-) :lol:

Druga sprawa to ograniczenia prędkości i policja na drogach - no niestety w Maroku nie pognasz, znaczy pognasz, ale może to być dość droga zabawa :P Znaków ograniczenia prędkości jest mnóstwo i bardzo często zaraz przy nich stoi policja - często schowana za zakrętem, krzakami itp. Policja często stoi na wjazdach do miast, przy rozjazdach czy rondach, gdzie nagle jest ograniczenie do 60.. 40.. 20.. i ciach kontrola - czasem tylko poświecą latarką i pozwolą dalej jechać (tak mieliśmy raz w nocy), a czasem zatrzymują na dłuższą kontrolę - dokumenty są sprawdzane dość skrupulatnie. Na szczęście nam się taka kontrola zdarzyła tylko raz i udało się przekonać marokańskich policjantów (przy ograniczeniu do 80), że "niee noo 100 na godzinę to ten nasz Symbol nie pojedzie pod górę" :lol: No jakoś się udało bez mandatu :)

Do ksaru Ait ben Haddou dojechaliśmy w idealnej porze - słońce było już całkiem nisko i pięknie oświetlało niesamowity kształt wieżyczek ksaru. Ksar to nic innego jak wioska obronna, składa się na niego kilka kazb. Ait ben Haddou jest dość wyjątkowy - został wpisany na listę Unesco, a budynki zostały zrobione z gliny i nawet w części są nadal zamieszkałe. Ksar jest co jakiś czas restaurowany, rząd marokański wkłada całkiem spore sumy na jego utrzymanie. Poza tym miejsce jest częstym planem dla superprodukcji - kręcono tu Aleksandra, Gladiatora czy Grę o tron (jako miasto Yunkai).Według mnie warto jest zobaczyć to miejsce, przejść się uliczkami ksaru, podziwiać panoramę z najwyższej wieży, z której można dostrzec z jednej strony góry, a z drugiej - pierwsze pustynne krajobrazy.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Z Ait ben Haddou do Warzazatu (pieszczotliwie nazywanym przez nas Warsztatem :D ) jest 30km. Dojeżdżamy i rozpoczynamy poszukiwania noclegu. Parę miejsc odprawia nas z kwitkiem, ale w końcu znajdujemy hotel o dumnej nazwie Le Riad http://www.hotel-ouarzazate-riad.com/en/ i decydujemy się na nocleg tam. Za pokój 2osobowy ze śniadaniem płacimy 400mad (ok.150zł), ogólnie hotel mogę spokojnie polecić.
Zostawiamy rzeczy i idziemy na główny plac Warzazatu celem posilenia się ;) Siadamy w jednej z knajpek, jemy pyszne tajiny i poznajemy syna właściciela knajpki, który - po miłej rozmowie - ma straszne parcie na wysłanie nam zaproszenia na facebooku :lol:

Następny dzień zaczynamy od zawrócenia do studia filmowego Atlas - i to jest jedyne miejsce w Maroku, którego nie polecam, nic szczególnego tam nie ma, kilka rekwizytów z filmów, makiet czy scenografii, zresztą często w słabym stanie. Na nas nie zrobiło żadnego wrażenia, szkoda czasu i kasy (50mad). No chyba, że ktoś jest megafanem takich superprodukcji jak "Gladiator", "Mumia" czy "Kleopatra".

Jedziemy dalej w stronę doliny Dades. Pogoda lekko się pogorszyła - zrobiło się pochmurno, ale ładne widoki nadal umilają nam drogę.
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

stay tuned ;)Dzięki za posty motywacyjne :D

Kolejny dzień jest dość męczący - cały w aucie, początkowo chcieliśmy dojechać tego dnia do Merzougi i od razu uderzać na pustynię, ale:
- pogoda była taka sobie - pochmurno
- droga była taka sobie - dojazd do doliny Dades okazał się mocno mocno kręty i czasochłonny
- i nie chcieliśmy lecieć na pustynię na wariata..
Więc trochę zwolniliśmy tempo, co się okazało dobrym rozwiązaniem, bo kolejny dzień był już słoneczny a noc bezchmurna, czyli idealna na wyprawę na pustynię :)

Ale zanim pustynia - najpierw nasza dalsza droga w stronę doliny Dades i krótki stop na smaczny obiad z mega widokiem :)

Image

Image

Żeby dojechać do doliny Dades musieliśmy zjechać z głównej drogi N10 w R704. Do słynnej serpentyny jest ok.30km, a droga wije się jak szalona, więc znów - nie pognasz :D Ale widoki ciekawe - góry i wąwozy przybierają wszystkie odcienie od czerwieni do brązu, a budynki wciśnięte przy drodze dopasowują się do nich barwą. Czasem wygląda to jak jedna wielka kopalnia ;)

Image

Image

Image

Image

Image

Drogą R704 spokojnie można by było poprowadzić jakiś rajd :)

Image

Image

Image

Image

Image

No i Symbol dał radę wdrapać się na sławną serpentynę ;)


Dodaj Komentarz

Komentarze (39)

julk1 17 kwietnia 2017 21:45 Odpowiedz
Początek obiecujący, tylko mało zdjęć...
olajaw 17 kwietnia 2017 21:48 Odpowiedz
@‌julk1‌ obiecuję, że zdjęć będzie dużo, dziś tylko jedno na zachętę ;)
piekara114 1 maja 2017 20:53 Odpowiedz
Czekam na ciąg dalszy... Termin na odskocznię od zimna idealny. Jakbyś o pogodzie napisał byłoby super...
lavarsovienne 5 maja 2017 01:30 Odpowiedz
Byłam 10 lat w Maroku na przełomie grudnia i stycznia - podczas 14 dniowej podróży 1 dzień pochmurno-deszczowy (w Marrakeszu właśnie), a poza tym temperatura wyższa, niż mieliście. Można było się opalać w kostiumie. :)Z chęcią powrócę do klimatów arabskich, więc czekam na ciąg dalszy. :D
meteorka2207 5 maja 2017 09:43 Odpowiedz
Hahaha, byłam w Marrakeszu latem 2008 roku i mam identyczne fotki ;-)
maxima0909 5 maja 2017 10:18 Odpowiedz
meteorka2207 napisał:Hahaha, byłam w Marrakeszu latem 2008 roku i mam identyczne fotki ;-)wyjęłaś mi to z ust, kilka kadrów jota w jotę! :D aż trudno uwierzyć :)no i nasza restauracja na przeciwko grobowców! najlepsza!
olajaw 5 maja 2017 11:22 Odpowiedz
No cóż nie będę ukrywać - nie chodziliśmy zbyt poza utartymi szlakami ;) pierwszy wypad do Maroka must-see muszą być zaliczone :D
meteorka2207 5 maja 2017 11:40 Odpowiedz
No nie mam kociaka na skuterze, Your point :lol:
jerzy5 7 maja 2017 01:05 Odpowiedz
Fajna relacja, dawaj dalej
piekara114 7 maja 2017 14:18 Odpowiedz
Popieram, czekam na więcej (daj znać ile kosztują posiłki mniej wiecej oczywiscie)
ancyna 10 maja 2017 23:31 Odpowiedz
Super się czyta i ogląda. Czekam na ciąg dalszy:)
cccc 20 maja 2017 02:00 Odpowiedz
Jednym slowem mega relacja. :D Osobiscie kocham pustynie bardziej niz morze, a zdjecia wyszly fantastyczne!Czekam na C.D. ;)
olajaw 20 maja 2017 22:06 Odpowiedz
@‌cccc‌ dziękuję bardzo :) cieszę się, że się podoba :)
cccc 21 maja 2017 02:33 Odpowiedz
@olajaw, tak bardzo i poprosze o wiecej. :D
lasan82 21 maja 2017 05:27 Odpowiedz
Super relacja!
firley7 24 maja 2017 12:46 Odpowiedz
@‌olajaw‌, jestem zafascynowana relacją i zdjęciami.Również czekam na dalszy ciąg.
legion1 24 maja 2017 12:59 Odpowiedz
@‌olajaw‌ w końcu część o pustyni :) zdjęcia mega aż przypomniał mi się mój pobyt ;)
olajaw 24 maja 2017 14:22 Odpowiedz
Dziękuję za miłe słowa :) Teraz niestety muszę przerwać relację na ok.2tygodnie, myślałam,że się wyrobię przed kolejnym wyjazdem, ale niestety za dużo na glowie :( Ale jak wrócę to szybciutko kończę - obiecuję ;)@‌Legion1‌ dobrze pamiętam,że lecieliśmy w podobnym terminie? :)
legion1 24 maja 2017 14:23 Odpowiedz
@‌olajaw‌ tak byliśmy praktycznie w tym samym terminie :) z tym, że My na pustynię ruszyliśmy na 3 dni zorganizowaną wycieczką z Marrakeszu, a potem mieliśmy Essaourię i Rabat ;)
olajaw 24 maja 2017 14:25 Odpowiedz
Aa już pamiętam :) Ech pamięć dobra tylko krótka :P
cccc 23 czerwca 2017 11:57 Odpowiedz
olajaw napisał:Dziękuję za miłe słowa :) Teraz niestety muszę przerwać relację na ok.2tygodnie, myślałam,że się wyrobię przed kolejnym wyjazdem, ale niestety za dużo na glowie :( Ale jak wrócę to szybciutko kończę - obiecuję ;)Czekam na ciag dalszy i pozdrawiam cieplutko. :)
ancyna 9 lipca 2017 13:52 Odpowiedz
@olajaw fotek nie widać :(
olajaw 9 lipca 2017 17:55 Odpowiedz
Dzięki @Ancyna, kurde postaram się coś z tym zrobić dziś :( mam nadzieję, że nie będę musiała ich uploadować od początku.. :roll:
ancyna 9 lipca 2017 21:09 Odpowiedz
No oby nie. Nie ma za co. Chętnie przejrzę ponownie, porównując wrażenia :)
olajaw 9 lipca 2017 23:19 Odpowiedz
Miał być dziś kolejny post, a niestety muszę robić upload od początku :cry: nie polecam photobucket :evil:
ancyna 9 lipca 2017 23:42 Odpowiedz
Współczuję!!
legion1 11 lipca 2017 07:41 Odpowiedz
@olajaw ja również współczuję....no i czekam rzecz jasna również na dalszą część ;)
olajaw 11 lipca 2017 08:34 Odpowiedz
No cóż.. sh*t happens :P ale zdjęcia powinny być już ok, mam nadzieję, że uda mi się w końcu dorzucić resztę relacji :oops:
cccc 13 lipca 2017 01:48 Odpowiedz
Wiadomo, na relacje trzeba znalezc i spozytkowac troche czasu, ale przyznam, ze swietne fotki Ci sie udaly. :)Pozdr.
klapio 13 lipca 2017 15:05 Odpowiedz
Świetnie zdjęcia, szkoda że do Maroka jest tak mało bezpośrednich lotów z Polski :-)
olajaw 13 lipca 2017 23:15 Odpowiedz
@klapio dziękuję :) bezpośrednich lotów może nie ma dużo (tylko Agadir), ale Ryanairem dolecisz z przesiadką całkiem bezproblemowo i wygodnie do większości miast w Maroku :)
firley7 17 lipca 2017 22:18 Odpowiedz
Fajna relacja.Szczególnie zauroczyły mnie wieczorne zdjęcia z Szafszawanu. Nastrój jak z baśni tysiąca i jednej nocy ;)Zgadzam się z przedmówcami - świetne zdjęcia :)
meteorka2207 24 lipca 2017 10:30 Odpowiedz
Zdjęcia przepiękne!
pabloo 24 lipca 2017 14:44 Odpowiedz
Super relacja, mam nadzieję, że skorzystam z niej w przyszłym roku :) Fajne i ładne zdjęcia, tylko wydaje mi się, że niektóre są za duże - nawet na moim sporym monitorze nie wyświetlają się w całości, co utrudnia ich odbiór ;). Wspominałaś wcześniej o nie najlepszym hostingu, ja ostatnio korzystam z flickra i na razie bez większych zarzutów. Tak w ogóle czy tylko mnie nie wyświetlają się prawidłowo wszystkie zdjęcia?
olajaw 25 lipca 2017 09:54 Odpowiedz
Dzięki @Pabloo i dzięki @meteorka2207 :) Chyba jednak muszę niektóre zdjęcia pozmniejszać, bo u mnie też (ale tylko na komputerze w pracy, w domu ok) nie wszystkie się dogrywają (głównie problem raczej dotyczy tych "pionowych"). Mam nadzieję, że w końcu będzie ok :roll:
marlus 25 lipca 2017 12:06 Odpowiedz
Świetna relacja. Zazdroszczę przygody :)
olajaw 26 lipca 2017 09:23 Odpowiedz
A teraz w ramach przerwy na reklamy zapraszam na kanał Discovery Channel i odcinek nr 134243 "Jak to jest zrobione - szaliczek" :D :D :Dhttps://youtu.be/YmB32EpYvGUI jeszcze jeden film, tym razem znaleziony w sieci - kto pił berber whisky wie, że sposób jej nalewania jest dość specyficzny - tutaj z przymrużeniem oka: :Dhttps://www.facebook.com/pg/RedOneOffic ... e_internalPrzy okazji dodam, że berber whisky, czyli miętowa zielona herbata jest nazywana w Maroku płynem życia, a dodawana do niego duża ilość cukru symbolizuje dobrobyt i szczęście - więc raczej nie należy odmawiać, gdy zostaniemy nią poczęstowani :) A to na pewno co najmniej kilka razy się nam w Maroku przydarzy :)
cccc 3 sierpnia 2017 01:47 Odpowiedz
olajaw napisał:Przy okazji dodam, że berber whisky, czyli miętowa zielona herbata jest nazywana w Maroku płynem życia, a dodawana do niego duża ilość cukru symbolizuje dobrobyt i szczęście - więc raczej nie należy odmawiać, gdy zostaniemy nią poczęstowani :) A to na pewno co najmniej kilka razy się nam w Maroku przydarzy :)Tak, tylko trzeba sie przelamac, jak ktos nie uzywa cukru, tak jak np. ja.Ja zawsze tlumacze, ze cukier jest dla bogatych, nie dla biednych, wtedy sie posmieja i mozna pojsc na kompromis. ;)Pozdr.
olajaw 3 sierpnia 2017 09:05 Odpowiedz
Ja słodzę herbatę/kawę tylko symbolicznie, gorzkie mi nie przejdą przez gardło, ale taki ulepek jak serwowana w Maroku berber whisky też był dużą skrajnością :) Ale w połączeniu z pyszną świeżą miętą jak dla mnie do wypicia ;) Natomiast koleżanka, która ze mną była w Maroku za każdym razem krzyczała 'but.. no sugar please!' :D Trochę dziwnie Marokańczycy się na nią patrzyli ;)