0
olajaw 17 kwietnia 2017 21:41
Image

Image

Najlepszy punkt widokowy, z którego można podziwiać cały zakrętas jest przy hotelu i restauracji Tizmillite chez Mohamed, którą zresztą polecamy - widoki i smaki niezapomniane! :)

Image

Image

Image

Image

I nie mogło zabraknąć słynnej berber whisky, czyli mocno słodzonej herbaty ze świeżej mięty :)

Image


Do Merzougi dojeżdżamy już po ciemku (chociaż zachód jest już po 18:00, więc nie było to bardzo późno). Szukamy noclegu, nawet pomaga nam jeden Marokańczyk na skuterze, ale w końcu nie korzystamy z jego pomocy, ale z pomocy wifi spod polecanego przez niego hotelu :P I tym samym bookujemy chyba najlepszy nasz nocleg w Maroku i miejsce, które mogę szczerze polecić - Maison Merzouga. Za 2pokoje 2osobowe na jedną noc płacimy ok.350zł, ale miejsce jest warte i większych pieniędzy, a jego właściciel niesamowity. Wieczór i noc mija nam przy opowieściach oraz połączeniu berber whisky, żubrówki, kabanosów i innych smakołyków :lol:

Hotel jest w świetnym stylu (zdjęcia trochę gorsze, bo z tel.)

Image

Image

Image

A śniadanie pyszne :)

Image

cdn.Rano trochę główki bolały, ale wstajemy w miarę wcześnie i po nocnych owocnych negocjacjach (jakże mogło być inaczej w takich okolicznościach przyrodniczo-kulinarnych:D ) mamy plan na najbliższe 24h :) Pierwsza jego część to kilkugodzinny rajd 4x4 po wydmach Erg Chebbi, z kilkoma stopami po drodze (o których dalej). Nasza przejażdżka trwa 4h i kosztuje 25e od osoby.
Ale najpierw jeszcze kilka fot z poranka w Maison Merzouga :)

Image

Image

Ali - właściciel guesthouse'u zrobił z naszych zwykłych białych koszulek najlepszą pamiątkę z wyjazdu - z przodu napis (markerami) <Maroko> a z tyłu koszulki każdy miał swoje imię oczywiście zgodnie z pisownią jak poniżej :D Tutaj próby na tekturze:
Image

Nasza wycieczka zaczęła się od wydm znajdujących się blisko Merzougi. W ramach ciekawostki dodam, że wydmy pustyni Erg Chebbi ciągną się 50km i sięgają 350m, stanowiąc najwyższą część Sahary. Zgodnie z lokalną legendą Erg Chebbi powstała jako kara dla mieszkańców Merzougi, którzy nie udzielili pomocy kobiecie z dzieckiem. Potężna burza piaskowa zasypała wtedy całą miejscowość ;) Najciekawszą informacją jest jednak to, że pod Erg Chebbi znajduje się największy podziemny zbiornik wodny w Maroku, który można podziwiać wiosną na powierzchni pustyni. Wtedy też nad powstałym jeziorem zbierają się flamingi.

Image

Image

Image

Polska! :)
Image

Na wydmach można się całkiem nieźle zabawić :D Jak dzieci, jak dzieci :lol:
Image

Image

Jedziemy dalej :) w tle marokańska muzyka, wiezie nas kolega Aliego - klimat jest :)
Image

Mijamy cmentarz - robi niezłe wrażenie, groby nie są podpisane, bliscy zmarłych przychodzą nie do konkretnego grobu tylko ogólnie na cmentarz, po pewnym czasie nie wiadomo gdzie leży dana osoba.
Image

A te góry to granica z Algierią, która leży tylko 50km dalej.
Image

W końcu dojeżdżamy do hamady - pustyni kamienistej i terenów, gdzie znajdują się kopalnie skamielin.
Image

Image

Image

Image

Na miejscu oczywiście można zakupić różne wytwory z kamieni:

Image

Pędzimy dalej.. :)

Image

..do wioski nomadów - nasz kierowca nie ukrywał, że część z nich nie prowadzi typowego nomadzkiego życia, często przenosi się do miasta, ale jest też część, która faktycznie prowadzi koczowniczy tryb życia i co parę miesięcy zmienia obozowisko, na które składa się namiot, jakaś lepianka i może coś jeszcze. Co by nie mówić dzieciaki były rozkoszne ;)
Image

Image

Image

Zostaliśmy poczęstowani pysznym chlebem z oliwą oraz oczywiście berber whisky :) za dużo nie zostało :D
Image

Image

A ten osiołek (jeden jedyny na cały obóz) na początku wydawał nam się bardzo biedny, bo z daleka wyglądało jakby jedną nogę miał krótszą :roll: ale przy bliższym przyjrzeniu doszłyśmy do wniosku, że on wcale taki biedny nie jest :lol: i czwarta noga też się znalazła :lol:
Image

Jedziemy dalej w stronę oazy..
Image

Image

Image

Przejażdżka wokół Merzougi i Erg Chebbi to świetna sprawa, zrobiliśmy niezły kawał trasy przez te 4h i zobaczyliśmy różne oblicza pustyni ;)

Ok. 14:00 wróciliśmy do guesthouse'u, zjedliśmy co nieco i chwilę odsapnęliśmy. O 16:00 mieliśmy zaplanowaną wycieczkę z noclegiem na pustyni. Trzeba się sprężać, bo ok.17:30 zaczyna się zachód słońca, a wielbłądami mamy do przebycia parę km, nawet Symbol był szybszy od nich :D Wycieczka na pustynię kosztowała nas 400mad/os., niby sporo, ale mieliśmy w nią wliczone też oprócz noclegu i kolacji na pustyni - śniadanie następnego dnia i pokoje do dyspozycji na kolejny dzień, żeby po pustyni się odświeżyć i spakować. No i szła tylko nasza czwórka + nasz przewodnik :) Pustynia o zachodzie i o wschodzie jest niesamowita, a w nocy ilość gwiazd po prostu rozwala. Mieliśmy małego niefarta jednak - w dzień naszej wycieczki była raz, że pełnia, a dwa, że księżyc był największy od 70 lat (tzw. superpełnia, superksiężyc itd.) :lol: Jak fart to fart :lol: Trzeba było więc trochę poczekać, aż skubaniec się schowa i wtedy niebo będzie ciemniejsze, a gwiazdy bardziej widoczne ;) No dobraaa koniec gadania czas na foty :D

Nie obyło się bez profesjonalnych nakryć głowy :D
Image

Image

Image

Dogoniliśmy inną wycieczkę:
Image

Image

Image

I nawet odbiliśmy się z tego piachu :lol:
Image

Image

Zaparkowaliśmy na zachód słońca :)
Image

Nasze wielbłądy miały imiona: Bob, Hector, Jimmy i Alamel (alamel oznacza 'biały', mój ci on ;) ). Jazda na nich nie należy do najprzyjemniejszych, co tu dużo ukrywać, d*pa boli jak cholera, ale i tak najgorzej jest następnego dnia :lol: No ale zwierzaki są spokojne, posłuszne i na maxa wyluzowane :D 8-) My też otrzymaliśmy bardzo oryginalne imiona: Fatima, Aisha, Mohamed i Hassan :lol: Pewnie wszyscy takie dostają :P Ale ubaw z tej okazji był niezły ;)

Image

Image

Image

Po zachodzie słońca przeszliśmy jeszcze kawałek do naszego obozowiska - był to jeden duży namiot z kuchnią, gdzie nasz berber przygotował pyszny zestaw - zupę, tajina, berber whisky i jakieś małe przekąski na początek, oraz namioty do spania. Był mega sympatyczny, opowiadał różne ciekawe historie, no i znów mieliśmy naukę pisowni, ale tym razem berberyjskiej :)

Dodaj Komentarz

Komentarze (39)

julk1 17 kwietnia 2017 21:45 Odpowiedz
Początek obiecujący, tylko mało zdjęć...
olajaw 17 kwietnia 2017 21:48 Odpowiedz
@‌julk1‌ obiecuję, że zdjęć będzie dużo, dziś tylko jedno na zachętę ;)
piekara114 1 maja 2017 20:53 Odpowiedz
Czekam na ciąg dalszy... Termin na odskocznię od zimna idealny. Jakbyś o pogodzie napisał byłoby super...
lavarsovienne 5 maja 2017 01:30 Odpowiedz
Byłam 10 lat w Maroku na przełomie grudnia i stycznia - podczas 14 dniowej podróży 1 dzień pochmurno-deszczowy (w Marrakeszu właśnie), a poza tym temperatura wyższa, niż mieliście. Można było się opalać w kostiumie. :)Z chęcią powrócę do klimatów arabskich, więc czekam na ciąg dalszy. :D
meteorka2207 5 maja 2017 09:43 Odpowiedz
Hahaha, byłam w Marrakeszu latem 2008 roku i mam identyczne fotki ;-)
maxima0909 5 maja 2017 10:18 Odpowiedz
meteorka2207 napisał:Hahaha, byłam w Marrakeszu latem 2008 roku i mam identyczne fotki ;-)wyjęłaś mi to z ust, kilka kadrów jota w jotę! :D aż trudno uwierzyć :)no i nasza restauracja na przeciwko grobowców! najlepsza!
olajaw 5 maja 2017 11:22 Odpowiedz
No cóż nie będę ukrywać - nie chodziliśmy zbyt poza utartymi szlakami ;) pierwszy wypad do Maroka must-see muszą być zaliczone :D
meteorka2207 5 maja 2017 11:40 Odpowiedz
No nie mam kociaka na skuterze, Your point :lol:
jerzy5 7 maja 2017 01:05 Odpowiedz
Fajna relacja, dawaj dalej
piekara114 7 maja 2017 14:18 Odpowiedz
Popieram, czekam na więcej (daj znać ile kosztują posiłki mniej wiecej oczywiscie)
ancyna 10 maja 2017 23:31 Odpowiedz
Super się czyta i ogląda. Czekam na ciąg dalszy:)
cccc 20 maja 2017 02:00 Odpowiedz
Jednym slowem mega relacja. :D Osobiscie kocham pustynie bardziej niz morze, a zdjecia wyszly fantastyczne!Czekam na C.D. ;)
olajaw 20 maja 2017 22:06 Odpowiedz
@‌cccc‌ dziękuję bardzo :) cieszę się, że się podoba :)
cccc 21 maja 2017 02:33 Odpowiedz
@olajaw, tak bardzo i poprosze o wiecej. :D
lasan82 21 maja 2017 05:27 Odpowiedz
Super relacja!
firley7 24 maja 2017 12:46 Odpowiedz
@‌olajaw‌, jestem zafascynowana relacją i zdjęciami.Również czekam na dalszy ciąg.
legion1 24 maja 2017 12:59 Odpowiedz
@‌olajaw‌ w końcu część o pustyni :) zdjęcia mega aż przypomniał mi się mój pobyt ;)
olajaw 24 maja 2017 14:22 Odpowiedz
Dziękuję za miłe słowa :) Teraz niestety muszę przerwać relację na ok.2tygodnie, myślałam,że się wyrobię przed kolejnym wyjazdem, ale niestety za dużo na glowie :( Ale jak wrócę to szybciutko kończę - obiecuję ;)@‌Legion1‌ dobrze pamiętam,że lecieliśmy w podobnym terminie? :)
legion1 24 maja 2017 14:23 Odpowiedz
@‌olajaw‌ tak byliśmy praktycznie w tym samym terminie :) z tym, że My na pustynię ruszyliśmy na 3 dni zorganizowaną wycieczką z Marrakeszu, a potem mieliśmy Essaourię i Rabat ;)
olajaw 24 maja 2017 14:25 Odpowiedz
Aa już pamiętam :) Ech pamięć dobra tylko krótka :P
cccc 23 czerwca 2017 11:57 Odpowiedz
olajaw napisał:Dziękuję za miłe słowa :) Teraz niestety muszę przerwać relację na ok.2tygodnie, myślałam,że się wyrobię przed kolejnym wyjazdem, ale niestety za dużo na glowie :( Ale jak wrócę to szybciutko kończę - obiecuję ;)Czekam na ciag dalszy i pozdrawiam cieplutko. :)
ancyna 9 lipca 2017 13:52 Odpowiedz
@olajaw fotek nie widać :(
olajaw 9 lipca 2017 17:55 Odpowiedz
Dzięki @Ancyna, kurde postaram się coś z tym zrobić dziś :( mam nadzieję, że nie będę musiała ich uploadować od początku.. :roll:
ancyna 9 lipca 2017 21:09 Odpowiedz
No oby nie. Nie ma za co. Chętnie przejrzę ponownie, porównując wrażenia :)
olajaw 9 lipca 2017 23:19 Odpowiedz
Miał być dziś kolejny post, a niestety muszę robić upload od początku :cry: nie polecam photobucket :evil:
ancyna 9 lipca 2017 23:42 Odpowiedz
Współczuję!!
legion1 11 lipca 2017 07:41 Odpowiedz
@olajaw ja również współczuję....no i czekam rzecz jasna również na dalszą część ;)
olajaw 11 lipca 2017 08:34 Odpowiedz
No cóż.. sh*t happens :P ale zdjęcia powinny być już ok, mam nadzieję, że uda mi się w końcu dorzucić resztę relacji :oops:
cccc 13 lipca 2017 01:48 Odpowiedz
Wiadomo, na relacje trzeba znalezc i spozytkowac troche czasu, ale przyznam, ze swietne fotki Ci sie udaly. :)Pozdr.
klapio 13 lipca 2017 15:05 Odpowiedz
Świetnie zdjęcia, szkoda że do Maroka jest tak mało bezpośrednich lotów z Polski :-)
olajaw 13 lipca 2017 23:15 Odpowiedz
@klapio dziękuję :) bezpośrednich lotów może nie ma dużo (tylko Agadir), ale Ryanairem dolecisz z przesiadką całkiem bezproblemowo i wygodnie do większości miast w Maroku :)
firley7 17 lipca 2017 22:18 Odpowiedz
Fajna relacja.Szczególnie zauroczyły mnie wieczorne zdjęcia z Szafszawanu. Nastrój jak z baśni tysiąca i jednej nocy ;)Zgadzam się z przedmówcami - świetne zdjęcia :)
meteorka2207 24 lipca 2017 10:30 Odpowiedz
Zdjęcia przepiękne!
pabloo 24 lipca 2017 14:44 Odpowiedz
Super relacja, mam nadzieję, że skorzystam z niej w przyszłym roku :) Fajne i ładne zdjęcia, tylko wydaje mi się, że niektóre są za duże - nawet na moim sporym monitorze nie wyświetlają się w całości, co utrudnia ich odbiór ;). Wspominałaś wcześniej o nie najlepszym hostingu, ja ostatnio korzystam z flickra i na razie bez większych zarzutów. Tak w ogóle czy tylko mnie nie wyświetlają się prawidłowo wszystkie zdjęcia?
olajaw 25 lipca 2017 09:54 Odpowiedz
Dzięki @Pabloo i dzięki @meteorka2207 :) Chyba jednak muszę niektóre zdjęcia pozmniejszać, bo u mnie też (ale tylko na komputerze w pracy, w domu ok) nie wszystkie się dogrywają (głównie problem raczej dotyczy tych "pionowych"). Mam nadzieję, że w końcu będzie ok :roll:
marlus 25 lipca 2017 12:06 Odpowiedz
Świetna relacja. Zazdroszczę przygody :)
olajaw 26 lipca 2017 09:23 Odpowiedz
A teraz w ramach przerwy na reklamy zapraszam na kanał Discovery Channel i odcinek nr 134243 "Jak to jest zrobione - szaliczek" :D :D :Dhttps://youtu.be/YmB32EpYvGUI jeszcze jeden film, tym razem znaleziony w sieci - kto pił berber whisky wie, że sposób jej nalewania jest dość specyficzny - tutaj z przymrużeniem oka: :Dhttps://www.facebook.com/pg/RedOneOffic ... e_internalPrzy okazji dodam, że berber whisky, czyli miętowa zielona herbata jest nazywana w Maroku płynem życia, a dodawana do niego duża ilość cukru symbolizuje dobrobyt i szczęście - więc raczej nie należy odmawiać, gdy zostaniemy nią poczęstowani :) A to na pewno co najmniej kilka razy się nam w Maroku przydarzy :)
cccc 3 sierpnia 2017 01:47 Odpowiedz
olajaw napisał:Przy okazji dodam, że berber whisky, czyli miętowa zielona herbata jest nazywana w Maroku płynem życia, a dodawana do niego duża ilość cukru symbolizuje dobrobyt i szczęście - więc raczej nie należy odmawiać, gdy zostaniemy nią poczęstowani :) A to na pewno co najmniej kilka razy się nam w Maroku przydarzy :)Tak, tylko trzeba sie przelamac, jak ktos nie uzywa cukru, tak jak np. ja.Ja zawsze tlumacze, ze cukier jest dla bogatych, nie dla biednych, wtedy sie posmieja i mozna pojsc na kompromis. ;)Pozdr.
olajaw 3 sierpnia 2017 09:05 Odpowiedz
Ja słodzę herbatę/kawę tylko symbolicznie, gorzkie mi nie przejdą przez gardło, ale taki ulepek jak serwowana w Maroku berber whisky też był dużą skrajnością :) Ale w połączeniu z pyszną świeżą miętą jak dla mnie do wypicia ;) Natomiast koleżanka, która ze mną była w Maroku za każdym razem krzyczała 'but.. no sugar please!' :D Trochę dziwnie Marokańczycy się na nią patrzyli ;)