0
olajaw 17 kwietnia 2017 21:41
Image

Przesłał nam nawet kilka kawałków muzyki berberyjskiej :) Po kolacji posiedzieliśmy trochę przy ognisku
Image

A potem wdrapaliśmy się na najwyższą wydmę, z której widać było nawet światła Merzougi i inne obozowiska. Widok mega! Następnie nasz berber złapał mnie i koleżankę za nogawki przy kostkach i ściągnął na tyłkach z wydm w dół :lol: Noo chociaż powrót był o wiele szybszy :lol:
Gdzieś ok.24:00-01.00 poszliśmy spać, ale ustawiliśmy sobie budziki na 3:30 kiedy księżyć miał już zajść i można było podziwiać rozgwieżdżone niebo - i tak też było :)
(do satysfakcjonujących zdjęć trochę niestety mi zabrakło, nie tylko sprzętu, ale i umiejętności :( ale coś tam wyszło)
Image

Tutaj jeszcze przy świetle księżyca
Image

Noc była dość zimna, było jedynie kilka stopni, my ubrani w bluzy, dresy i kurtki i w dodatku każdy pod 4 grubaśnymi kocami - i chwilę zeszło żeby się zagrzać pod nimi. Jakby się kto pytał to toaleta była "na kota", czyli w piach do kuwetki zakopujemy :P
Wschód słońca byl niezwykle spektakularny, najpierw niebo przybrało całą paletę barw, a później wschodzące słońce zaczęło oświetlać kolejne wydmy na złoto, piękna sprawa!
Akurat trwał okres godowy wielbłądów, jak widać jeden poczuł za dużą mietę i trochę się oddalił mimo podwiązanego kolana ;)
Image

Nasz obóz
Image

Image

Berber whisky w takim klimacie smakuje jeszcze lepiej :)
Image

Image

Image

Image

Powrót był trochę bolesny, ale jakoś dotarliśmy ;)
Image

Image

No raczej za przejażdżką wielbłądem nie będę tęskniła :P Ale wycieczka na pustynię - widoki wieczorem, w nocy, rano to mistrzostwo świata, polecam koniecznie! :)
Image

cdn.@‌cccc‌ dziękuję bardzo :) cieszę się, że się podoba :)Troszkę wstyd, ale piszę dalej :oops: :D Mam jednak nadzieję dokończyć tę relację 8-)

Hmm na czym to ja skończyłam :D aa ok - wyjeżdżamy z Merzougi i kierujemy się w stronę Fezu i Szafszawanu. Plan jest taki, aby dojechać chociaż do Fezu. Do samego Fezu mamy ok. 460km, co według obliczeń google maps powinno nam zająć ok. 7h :? Droga jest spokojniejsza, mniej górzysta, chociaż nadal możemy podziwiać równie piękne krajobrazy - w tym ogromne wąwozy, rozległe doliny i niesamowite jeziora.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po drodze oczywiście obowiązkowy postój na pyszne marokańskie jedzenie - tym razem zamiast tajina - brochette, polecone przez naszego kierowcę z Merzougi kawałki marynowanego mięsa (kurczaka, wołowiny lub jagnięciny), świetnie przyprawione - polecam! Udało mi się namierzyć, gdzie jedliśmy - Restaurant Diafa w miejscowości Midelt - tanio i smacznie :) Takie talerzyki kosztowały kilkanaście zł:

Image

Czasem droga była prosta jak przysłowiowy drut, a czasem wiła się hen daleko i mogliśmy zobaczyć, którędy będziemy jechać za jakieś 15 czy 20 minut ;)

Image

Do Fezu dotarliśmy dopiero późnym popołudniem i postanowiliśmy przenocować gdzieś przy wylotówce na północ i rano ruszyć do Szafszawanu, do którego było jeszcze ok.200km. Niestety w Fezie dość długo szukaliśmy noclegu i straciliśmy sporo czasu, ale w końcu znalazło się dla nas miejsce w Ibis Budget - 400mad/pokój ze śniadaniem (słabym zresztą). Rano wyjechaliśmy do Szafszawanu, łapiąc po drodze pierwszą i jedyną na szczęście kontrolę policji ('nieee, ten Symbol tyle nie pojedzie' :D ) Obyło się bez mandatu ;)

Widoki trochę się zmieniły - góry i wąwozy zastąpiły pola i blade pagórki, a zamiast wielbłądów pojawiały się osiołki.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

W Szafszawanie dość łatwo znaleźliśmy parking dla naszej 'bestii' :lol: i poszliśmy zostawić bagaże w hostelu, który zabookowaliśmy nudząc się w Ibisie dzień wcześniej ;) Był to hostelik w typowo marokańskim stylu o nazwie Dar Antonio, w którym za 2 pokoje ze wspólną łazienką zapłaciliśmy 50euro (bez śniadania).Pokoje były bardzo przyjemne :)

Image

Image

Image

Image

Szafszawan (Chefchaouen) był drugim miejscem, do którego (oprócz pustyni obok Merzougi) ciągnęło mnie w Maroku najbardziej. Szafszawan, czyli błękitne miasto położone w górach Rif - miasto, w którym "trudno odróżnić, gdzie kończy się niebo, a zaczyna ziemia" ;)

Image

Skąd ten niebieski kolor? Szukając o nim informacji natknęłam się na legendę, zgodnie z którą niebieski odcień budynków to sprawka jednego z władców Szafszawanu, który nie znosząc wszelkiego robactwa rozkazał pomalować miasto na błękitny kolor, którego z kolei nie znoszą owady. Bardziej przyziemna wersja pochodzenia niebieskiego koloru budynków w Szafszawanie zrzuca "winę" na żydowskich mieszkańców miasta, którzy tak właśnie zaczęli malować swoje domy od początków XX w., by "zatrzeć granicę między ziemską egzystencją a niebem". Kolejne wytłumaczenie to po prostu chęć odstraszenia przez mieszkańców "zła", gdyż kolor niebieski jest synonimem spokoju i ładu.

Szafszawan jest trochę magiczny, nie ma co ukrywać - i to nie tylko dzięki sprzedawanemu na każdym kroku haszyszowi, który uprawiany jest na zboczach pobliskich gór ;) Błękitne uliczki i zaułki potrafią wciągnąć i zauroczyć. Zresztą zobaczcie sami :)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

W Szafszawanie niespecjalnie trzeba mieć jakiś konkretny plan zwiedzania, wystarczy po prostu zgubić się w jego uliczkach, jednak warto trafić na jego główny plac - Uta el Hammam, czyli Plac Gołębi, przy którym znajduje się meczet i dostępna do zwiedzania kazba.

Image

Image

Z jej wieży rozpościera się przyjemny widok na miasto.

Image

A wieczorem? Wieczorem jest równie pięknie :)

Image

Image

Image

A na kolację zostajemy dość mocno nagabywani, np. tekstami w stylu "free herbata" czy "dobra dobra zupa z bobra" :lol: No i tym sposobem siadamy w jednej z wielu knajpek na placu Gołębi ;)

Rano zjadamy standardowe śniadanie (również na głównym placu), czyli świeży sok, naleśniki lub tosty i berber whisky ;) za ok. 100-120mad. A towarzyszą nam malutkie, trochę upierdliwe kotki.. (wchodzą nawet na stół)

Image

Jeszcze krótki spacer..

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (39)

julk1 17 kwietnia 2017 21:45 Odpowiedz
Początek obiecujący, tylko mało zdjęć...
olajaw 17 kwietnia 2017 21:48 Odpowiedz
@‌julk1‌ obiecuję, że zdjęć będzie dużo, dziś tylko jedno na zachętę ;)
piekara114 1 maja 2017 20:53 Odpowiedz
Czekam na ciąg dalszy... Termin na odskocznię od zimna idealny. Jakbyś o pogodzie napisał byłoby super...
lavarsovienne 5 maja 2017 01:30 Odpowiedz
Byłam 10 lat w Maroku na przełomie grudnia i stycznia - podczas 14 dniowej podróży 1 dzień pochmurno-deszczowy (w Marrakeszu właśnie), a poza tym temperatura wyższa, niż mieliście. Można było się opalać w kostiumie. :)Z chęcią powrócę do klimatów arabskich, więc czekam na ciąg dalszy. :D
meteorka2207 5 maja 2017 09:43 Odpowiedz
Hahaha, byłam w Marrakeszu latem 2008 roku i mam identyczne fotki ;-)
maxima0909 5 maja 2017 10:18 Odpowiedz
meteorka2207 napisał:Hahaha, byłam w Marrakeszu latem 2008 roku i mam identyczne fotki ;-)wyjęłaś mi to z ust, kilka kadrów jota w jotę! :D aż trudno uwierzyć :)no i nasza restauracja na przeciwko grobowców! najlepsza!
olajaw 5 maja 2017 11:22 Odpowiedz
No cóż nie będę ukrywać - nie chodziliśmy zbyt poza utartymi szlakami ;) pierwszy wypad do Maroka must-see muszą być zaliczone :D
meteorka2207 5 maja 2017 11:40 Odpowiedz
No nie mam kociaka na skuterze, Your point :lol:
jerzy5 7 maja 2017 01:05 Odpowiedz
Fajna relacja, dawaj dalej
piekara114 7 maja 2017 14:18 Odpowiedz
Popieram, czekam na więcej (daj znać ile kosztują posiłki mniej wiecej oczywiscie)
ancyna 10 maja 2017 23:31 Odpowiedz
Super się czyta i ogląda. Czekam na ciąg dalszy:)
cccc 20 maja 2017 02:00 Odpowiedz
Jednym slowem mega relacja. :D Osobiscie kocham pustynie bardziej niz morze, a zdjecia wyszly fantastyczne!Czekam na C.D. ;)
olajaw 20 maja 2017 22:06 Odpowiedz
@‌cccc‌ dziękuję bardzo :) cieszę się, że się podoba :)
cccc 21 maja 2017 02:33 Odpowiedz
@olajaw, tak bardzo i poprosze o wiecej. :D
lasan82 21 maja 2017 05:27 Odpowiedz
Super relacja!
firley7 24 maja 2017 12:46 Odpowiedz
@‌olajaw‌, jestem zafascynowana relacją i zdjęciami.Również czekam na dalszy ciąg.
legion1 24 maja 2017 12:59 Odpowiedz
@‌olajaw‌ w końcu część o pustyni :) zdjęcia mega aż przypomniał mi się mój pobyt ;)
olajaw 24 maja 2017 14:22 Odpowiedz
Dziękuję za miłe słowa :) Teraz niestety muszę przerwać relację na ok.2tygodnie, myślałam,że się wyrobię przed kolejnym wyjazdem, ale niestety za dużo na glowie :( Ale jak wrócę to szybciutko kończę - obiecuję ;)@‌Legion1‌ dobrze pamiętam,że lecieliśmy w podobnym terminie? :)
legion1 24 maja 2017 14:23 Odpowiedz
@‌olajaw‌ tak byliśmy praktycznie w tym samym terminie :) z tym, że My na pustynię ruszyliśmy na 3 dni zorganizowaną wycieczką z Marrakeszu, a potem mieliśmy Essaourię i Rabat ;)
olajaw 24 maja 2017 14:25 Odpowiedz
Aa już pamiętam :) Ech pamięć dobra tylko krótka :P
cccc 23 czerwca 2017 11:57 Odpowiedz
olajaw napisał:Dziękuję za miłe słowa :) Teraz niestety muszę przerwać relację na ok.2tygodnie, myślałam,że się wyrobię przed kolejnym wyjazdem, ale niestety za dużo na glowie :( Ale jak wrócę to szybciutko kończę - obiecuję ;)Czekam na ciag dalszy i pozdrawiam cieplutko. :)
ancyna 9 lipca 2017 13:52 Odpowiedz
@olajaw fotek nie widać :(
olajaw 9 lipca 2017 17:55 Odpowiedz
Dzięki @Ancyna, kurde postaram się coś z tym zrobić dziś :( mam nadzieję, że nie będę musiała ich uploadować od początku.. :roll:
ancyna 9 lipca 2017 21:09 Odpowiedz
No oby nie. Nie ma za co. Chętnie przejrzę ponownie, porównując wrażenia :)
olajaw 9 lipca 2017 23:19 Odpowiedz
Miał być dziś kolejny post, a niestety muszę robić upload od początku :cry: nie polecam photobucket :evil:
ancyna 9 lipca 2017 23:42 Odpowiedz
Współczuję!!
legion1 11 lipca 2017 07:41 Odpowiedz
@olajaw ja również współczuję....no i czekam rzecz jasna również na dalszą część ;)
olajaw 11 lipca 2017 08:34 Odpowiedz
No cóż.. sh*t happens :P ale zdjęcia powinny być już ok, mam nadzieję, że uda mi się w końcu dorzucić resztę relacji :oops:
cccc 13 lipca 2017 01:48 Odpowiedz
Wiadomo, na relacje trzeba znalezc i spozytkowac troche czasu, ale przyznam, ze swietne fotki Ci sie udaly. :)Pozdr.
klapio 13 lipca 2017 15:05 Odpowiedz
Świetnie zdjęcia, szkoda że do Maroka jest tak mało bezpośrednich lotów z Polski :-)
olajaw 13 lipca 2017 23:15 Odpowiedz
@klapio dziękuję :) bezpośrednich lotów może nie ma dużo (tylko Agadir), ale Ryanairem dolecisz z przesiadką całkiem bezproblemowo i wygodnie do większości miast w Maroku :)
firley7 17 lipca 2017 22:18 Odpowiedz
Fajna relacja.Szczególnie zauroczyły mnie wieczorne zdjęcia z Szafszawanu. Nastrój jak z baśni tysiąca i jednej nocy ;)Zgadzam się z przedmówcami - świetne zdjęcia :)
meteorka2207 24 lipca 2017 10:30 Odpowiedz
Zdjęcia przepiękne!
pabloo 24 lipca 2017 14:44 Odpowiedz
Super relacja, mam nadzieję, że skorzystam z niej w przyszłym roku :) Fajne i ładne zdjęcia, tylko wydaje mi się, że niektóre są za duże - nawet na moim sporym monitorze nie wyświetlają się w całości, co utrudnia ich odbiór ;). Wspominałaś wcześniej o nie najlepszym hostingu, ja ostatnio korzystam z flickra i na razie bez większych zarzutów. Tak w ogóle czy tylko mnie nie wyświetlają się prawidłowo wszystkie zdjęcia?
olajaw 25 lipca 2017 09:54 Odpowiedz
Dzięki @Pabloo i dzięki @meteorka2207 :) Chyba jednak muszę niektóre zdjęcia pozmniejszać, bo u mnie też (ale tylko na komputerze w pracy, w domu ok) nie wszystkie się dogrywają (głównie problem raczej dotyczy tych "pionowych"). Mam nadzieję, że w końcu będzie ok :roll:
marlus 25 lipca 2017 12:06 Odpowiedz
Świetna relacja. Zazdroszczę przygody :)
olajaw 26 lipca 2017 09:23 Odpowiedz
A teraz w ramach przerwy na reklamy zapraszam na kanał Discovery Channel i odcinek nr 134243 "Jak to jest zrobione - szaliczek" :D :D :Dhttps://youtu.be/YmB32EpYvGUI jeszcze jeden film, tym razem znaleziony w sieci - kto pił berber whisky wie, że sposób jej nalewania jest dość specyficzny - tutaj z przymrużeniem oka: :Dhttps://www.facebook.com/pg/RedOneOffic ... e_internalPrzy okazji dodam, że berber whisky, czyli miętowa zielona herbata jest nazywana w Maroku płynem życia, a dodawana do niego duża ilość cukru symbolizuje dobrobyt i szczęście - więc raczej nie należy odmawiać, gdy zostaniemy nią poczęstowani :) A to na pewno co najmniej kilka razy się nam w Maroku przydarzy :)
cccc 3 sierpnia 2017 01:47 Odpowiedz
olajaw napisał:Przy okazji dodam, że berber whisky, czyli miętowa zielona herbata jest nazywana w Maroku płynem życia, a dodawana do niego duża ilość cukru symbolizuje dobrobyt i szczęście - więc raczej nie należy odmawiać, gdy zostaniemy nią poczęstowani :) A to na pewno co najmniej kilka razy się nam w Maroku przydarzy :)Tak, tylko trzeba sie przelamac, jak ktos nie uzywa cukru, tak jak np. ja.Ja zawsze tlumacze, ze cukier jest dla bogatych, nie dla biednych, wtedy sie posmieja i mozna pojsc na kompromis. ;)Pozdr.
olajaw 3 sierpnia 2017 09:05 Odpowiedz
Ja słodzę herbatę/kawę tylko symbolicznie, gorzkie mi nie przejdą przez gardło, ale taki ulepek jak serwowana w Maroku berber whisky też był dużą skrajnością :) Ale w połączeniu z pyszną świeżą miętą jak dla mnie do wypicia ;) Natomiast koleżanka, która ze mną była w Maroku za każdym razem krzyczała 'but.. no sugar please!' :D Trochę dziwnie Marokańczycy się na nią patrzyli ;)